Cześć!
W ostatnim poście zapytałam się czy chciałybyście poczytać moją włosową historię, niektóre z Was wyraziły zainteresowanie. Jednak musze Was ostrzec to nie będzie krótka historia, a na pewno będzie w tym poście dużo zdjęć. Także nie przedłużając już zapraszam do czytania, mam nadzieję, że przebrniecie ze mną do końca. ;)
Zacznijmy od tego z jaki kolor jest moim naturalnym. Jest to jasny blond, który był na dobrą sprawę niczego sobie. Kiedyś zarzekalam się, że nigdy się nie przefarbuję na brąz ewentualnie na tleniony blond, a tu proszę bardzo coś nie wyszlo.
I tak się dziwnie zlożyło, że zachciało mi się zafarbować włosy po raz pierwszy. Wybór padł na szamponetke, żeby to nie było dość inwazyjnie. Jak wiecie jakos absolwentka gimnazjum miałam mało pojęcia o farbowaniu włosów, więc na swoje dość długie włosy wziełam tylko jedną saszetke. W gratisie dostałam różową szamponetke, haha. ;D
Jak już się domyślacie nie starczyło szamponetki na całe włosy, a ja bałam się trzymać ja według czasu zaleconego na opakowaniu. I tak wyszło o to moje farbowanie.
W efekcie dostałam włosy pofarbowane tylko na górze, a dół taki jaki byl.. no cóz popełnia się błędy.
Nie mogłam wytrzymać aż szamponetka się spłucze, wtedy nie byłabym wręcz sobą.
Więc po kilku dniach nałożyłam na to farbę blond, jak po raz kolejny sie domyślacie nie skończyło się to dobrze.
Byłam bardzo fajnym kurczaczkiem. Na szczęście nie potrwało to długo i zlapałam za brązową farbę, która była w szafie, została mamie z poprzedniego farbowania.
Dostałam swój wyczekany brąz.
Miałam wtedy takie długie włoski, były takie fajne ehh, fakt faktem nie były idealne bo cały czas katowałam je prostownicą od czasu do czasu używając lokówki. Widać trochę przerzedzone i przepalone końcówki.
Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że mama nie pozwalała mi za często farbować włosów.
Jak wiecie włosy rosną, więc na czubku głowy miałam fajny placek z odrostami.
To też załapało się na zdjęciach!
Potem dłuższy czas miałam na głowie taki brąz, w sumie chyba rok. Potem jak to przystało na wakacje przyszedł czas na ściąganie koloru i farbowanie na rudy.
Zasypałam Was różnymi odcieniami rudości jakie znalazły się na mojej głowie. Jest to zdecydowanie mój ulubiony kolor, ale ma jedną najgorszą wade - mianowicie strasznie sie wypłukuje. Nie podoba mi się bardzo taki wypłowiały rudy, wiec farbowałam włosy co tydzień. Co prawda szamponetką, czasami farbą, a potem to już głównie henną. Tym razem zmiana nie miała miejsca na wakacje, ale na moje urodziny.
Znowu wróciłam do brązu, jednak dużo ciemniejszego.
Tym razem nie było już wiekszego problemu z moim farbowaniem odrostów, więc obeszło się bez placka na czubku głowy ;D Powiem Wam, że przez te wszystkie zabiegi na włosach one wcale nie były aż w takim tragicznym stanie.
Jednak wróciła moja zależność zmian na wakacje. Chciałam odciąć się od przeszlości.
Postanowiłam, że schudnę, zmienie po raz kolejny kolor włosów.
Schudłam 13 kg - wierzcie mi to nie była zdrowa dieta, jadłam nie całe 500 kalorii dziennie przez jakies 3 miesiące. A potem gdy poznałam mojego chłopaka przytyłam 18 kg, teraz chce z tym walczyć na zdrowy sposób. Trzymajcie za mnie kciuki. Ale wracając do włosów postanowiłam wrócić do blondu.
Ale chciałam jaśniejszy niż miałam naturalny.
I tak zaczeło się latanie po fryzjerach. Najpierw było ściąganie koloru, skoro przy farbowaniu na rudość poszło tak dobrze, to teraz też pójdzie gładko. Jak bardzo sie pomyliłam, ledwo co ruszyło. Nie chciałam czekać a rozjasniło mi tylko do średniego brązu no i jaśniejsze odrosty bo jak zdecydowałam się na blond przestałam farbować włosy. Nastepnego dnia poszłam na pasemka, efekt był bardzo niekorzystny dla mnie... I po tym stwierdziłam, że skoro fryzjerzy nie potrafią to sama sobie zrobie.
No i zrobiłam tylko krzywde na głowie.
Tak było bardzo fajnie. Nałozyłam sobie na głowę wtedy rozjaśniacz Joanny i na to jeszcze blond farbę. Płakałam, nie chciałam wychodzić nigdzie z domu. Jednym słowem cieszyłam się ze były wakacje.
Poszłam do fryzjera i szczerze nie było źle.
Jednak to nie było to co chciałam. Napisałam do BlondBunny o ratunek i na szczęście mnie wyratowała.
Kupiłam sobie farbę Alfaparf i nałożyłam na głowę. Byłam nieziemsko zadowolona z efektów, bo już nie wiele brakowało do koloru, który tak pragnęłam mieć.
I zaraz przed studiami, chciałam ostatecznie sobie wyrównac kolor, akurat zostało mi farby na jedno farbowanie. No i niestety to już było za dużo dla moich włosów. Popaliłam je.
Kilka minut po nałożeniu farby zaczełam czuć przeraźliwe pieczenie, chciałam to przeboleć i wytrzymać, ale dobrze zrobiłam, że jednak spłukałam to z włosów. Farba była naprawde gorąca. Już przy spłukiwaniu wiedziałam, że coś jest nie tak. Zwłaszcza, że włosy wychodziły mi z głowy, były gumowate. Gdy je suszyłam i czesałam grzebieniem conajmniej połowa zostawała na grzebieniu. Przy każdym przejechaniu palcami po nich zostawała mi ich masakryczna ilość w rękach. Poszłam do fryzjera i musiałam sciąć włosy do brody. Pani fryzjerka powiedziała, że jakbym chciała się pozbyć popalonych włosów musiałabym sciąć włosy na jeżyka - przepraszam bardzo, ale odpada.
Jakies 3 miesiące po ścięciu włosów dalej byłam zrozpaczona, strasznie broniłam się przed krótkimi włosami, mam złe wspomnienia z przedszkola ;D
Gdy królowała bombka ;D
Znowu nadszedł kryzys, zafarbowałam włosy brązową szamponetką jednak kolor się zmył. W sumie miałam przy tym fioletowo, siwo, różowe pasemka. Naprawdę nie wiem czemu tak dziwnie sie spłukiwał kolor do tej pory. Przez ten czas starałam sie odzywić jakoś włosy, głownie trzymałam maski i olejowałam Vatiką poleconą przez koleżankę. Póki co na wakacje 2013 roku całkowicie zrezygnowałam z prostownicy, no chyba, że okazjonalnie. Przy tym zauwazyłam, że potrafią się nawet dość ładnie same kręcić. Więc teraz stawiam na większe wydobycie skrętu.
Włosów nie farbuje juz prawie półtora roku. Jednak za niedługo chce sobie zrobić mój upragniony jasny blond, jednak mam nadzieje że tym razem będzie łatwiej. Przyznam sie Wam, że troche się boje po tych przejściach.;D
Obecnie mają 23 cm długości, oby sobie rosły długie i szczęśliwe <3
Niestety miałam tylko takie brzydkie zdjęcie ich z tyłu, obiecuje poprawe! :)
Teraz już nie mogę na nie narzekać i mogę w sumie powiedzieć, że jestem z nich zadowolona, chociaż wiem, że jeszcze wiele im brakuje do perfekcji. Teraz załuje tych róznych farbowych przebojów mimo, że chce do tego wrócić. No cóż, człowiek nie uczy sie na błędach ;D Mam nadzieję, że Was zbytnio nie zanudziłam.
A Wy miałyście jakieś włosowe przygody, których nigdy nie zapomnicie? :)
Cassu.