Cześć!
Każda z nas przeszła trudną drogę do znalezienia odpowiedniego podkładu. Droga była kręta i wyboista, przez źle dopasowany odcień aż do efektu maski.
Jednak po około 7 latach znalazłam podkład idealny dla mnie.
Pragnę przedstawić wszystkim podkład, którego z pewnością nie trzeba przedstawiać
Pierre Rene Skin Balance cover fluid fundation
Skład
Bardzo długo planowałam tą recenzje, jednak jak to ja nigdy nie mogę się zebrać. Bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Jednak czas nadrobić zaległości.
Jest to podkład, o którym słyszy się wiele dobrego i w sumie się nie dziwie.
Zacznijmy od rzeczy, które widać gołym okiem czyli opakowanie. Jest bardzo eleganckie sporych rozmiarów, wykonane z grubego szkła. Posiada pompkę, która po naciśnięciu przydziela nam odpowiednią ilość kosmetyku.
Gama kolorystyczna jest dość spora, także każdy znajdzie odcień dla siebie. Dość niedawno Pierre Rene wprowadziło odcień dla bladziochów, którego do tej pory nie mieli - no 20 Champagne - który mam i ja.
Podkład nakładałam czasami pędzlem, czasami palcami. Przy aplikacji pędzlem nie wyczuwałam zbytnio jakiegokolwiek zapachu, jednak sprawa się zmienia jeśli aplikuje się go palcami. Zapach jest przyjemny i bardzo delikatny, z pewnością nie jest drażniący. Przynajmniej dla mnie.
Bardzo łatwo się go rozprowadza po twarzy, nie tworzy efektu maski, a efekt krycia można stopniować według własnych upodobań. Gdy preferujemy delikatny efekt warto nakładać go palcami, jeśli wolimy mocniejsze krycie warto wybrać pędzel.
Moim zdaniem bardzo dobrze matuję skórę, jednak ja nie mam jakichkolwiek problemów ze świeceniem, także u mnie w ciągu dnia nie potrzeba jakichkolwiek poprawek. Jeśli chodzi o jego trwałość to z pewnością nie należy do najgorszych i wytrzymuje od rana aż do zmycia makijażu. Co do jego wodoodpornych właściwości niestety się nie wypowiem, bo nie zwracałam na to większej uwagi.
Nie zapycha, nic po nim nie wyskakuje, ani nie uczula.
A co mi się w nim nie podoba?
W sumie to nie znam podkładu, w którym było by widać ile produktu zostało do końca, no oprócz podkładach w musie bo one są w słoiczkach. Ale fajnie by było ile do końca zostało. Chociaż i tak z wydajnością jest bardzo dobrze bo używam go ponad 3 miesiące a dalej wydaje się go bardzo dużo.
Druga rzecz, która mi przeszkadza to to, że jego kolor i takie napisiki troszku się zdzierają, tak samo z etykietką. Trochę się zadziera w czasie używania.
Ostatnia rzeczą, którą przeszkadza mi w sumie najbardziej to to, że pompka i nakrywka bardzo się brudzą.
Nie wygląda to za estetycznie, więc od czasu do czasu to wycieram co może być trochę uciążliwe.
Edit:
Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że nie sprawdzi on się na cerze suchej, kiedyś malowałam mamę, która ma własnie cere suchą i bardzo podkreśliło jej zmarszczki oraz suche skórki. Nie prezentowało się to ładnie w każdym bądz razie.
Podsumowanie:
Za niską cenę (ok. 20 zł.) dostałam podkład, którego szukałam bardzo długo. Lubię mocne krycie i wyraźny efekt matu. Pomimo trzech wad, które trochę mi przeszkadzają z pewnością kupię go drugi raz, dlatego że te wady nic mu nie ujmują. Jeśli chcecie zakryć niedoskonałości i lubicie wyraźne krycie to warto bliżej przyjrzeć się podkładowi od Pierre Rene Skin Balance.
Na koniec zdecydowałam się pokazać Wam twarz przed nałożeniem podkładu i po nałożeniu.
Jednak ostrzegam to dla ludzi o silnych nerwach ;D
Miałyście styczność kiedyś z podkładami Skin Balance? Jak się u Was spisały?
A może macie innych swoich faworytów godnych polecenia? :)
Cassu. ;)